Rolex Rolex
370
BLOG

BYDLĘCY STATEK

Rolex Rolex Polityka Obserwuj notkę 68

 

Podobno jeden z wysokich rangą pruskich generałów obudzony w środku nocy miał odpowiedzieć meldującemu mu o wybuchu wojny posłańcowi ze sztabu: „A! Wojna z Francją! Trzecia szuflada, piąty skoroszyt od góry”. Po czym udał się na dalszy spoczynek; sen krzepi, a w dobrze zorganizowanym państwie jest czas i na sen i na herbatkę. Nawet podczas wojny i nawet w okopie.

Najczęstszym powodem, dla którego wchodziłem w spór w salonowych dyskusjach (a właściwe to ktoś wchodził w spór ze mną) było moje głębokie przekonanie, że zbudowany przez trockistów, przy chętnej pomocy komunistycznych służb tajnych, twór nie jest państwem, ale jego atrapą. W związku z nieszczęściem, jakim dla obydwu tych grup było zniknięcie Związku Sowieckiego w końcu lat osiemdziesiątych, z braku innych możliwości, trzeba było zbudować atrapę państwa – swoistą post-komunistyczną arkę, która dowiezie całe to podłe towarzystwo do czasów, kiedy pan wróci i za zasługi szczodrze wynagrodzi.

I cały spór, który dane jest nam obserwować od dwudziestu lat, toczy się wokół tego kluczowego zagadnienia: arki. I zapomnijmy o dylematach, które rozgrzewają inne, szczęśliwsze społeczeństwa; kto z funkcjonariuszy arki przy władzy by nie był, jak by się tam samo nie określał, arka pozostawała arką, czyli atrapą państwa.

Atrapa państwa, która arkę skrywa, jest wyposażana tylko w takie funkcje, przyobleczona zostaje w taki kształt, jaki jest niezbędny do utrzymania arki w jej drodze w kierunku Moskwy (Arkadii albo Góry Ararat).

Ważnym zadaniem jest niepozwolenie atrapie, by nabyła takich istotnych funkcji państwowych, dzięki którym mogłaby rozpocząć samodzielne życie i – co wielce prawdopodobne, zagrozić samej arce i jej misji.

Atrapa nie potrzebuje więc armii – dlatego jej nie ma. A jeśli przez moment prawa mimikry nakazywałyby mieć przynajmniej sztab, to dzięki dwóm kolejnym katastrofom problem mamy z głowy.

Atrapa nie potrzebuje przemądrzalców, dlatego już od zarania oikos nomosnajmadrzejszego z mądrych ojkosnomosów nie przewidywał danin na kształcenie i naukę, które mogłoby grozić skutkiem w postaci wzrostu inteligencji (a więc i niepokojów) wśród nierogacizny i tych z rogami.

Atrapa nie potrzebuje statków i armat, bo na cholerę jej statki i armaty? Spowolniało by to prędkość spływu!

Atrapa nie potrzebuje klasy średniej – klasa średnia to niezależność materialna, więc niezależność sądów, opinii i możliwość tworzenia bytów politycznych – dlatego atrapa klasy średniej też nie ma. Żyje z haraczu ściaganego pracownikom najemnym i utrzymuje „rencistów”, żeby na swojej drodze ustrzec się przed buntem mas.

Dodatkowo (double check) uruchamia „wentyle” w postaci Samoobrony.

To prawda, że kraj z 30% bezrobociem (realnym, bo 20% wyjechało) i najwyższym stosunkiem osób niezdolnych do pracy z powodu chorób i kalectw nie pociągnie długo.

Ale nikt nie powiedział, że ma długo ciągnąc. Ma dopłynąć!

Atrapa nie potrzebuje swoich służb tajnych, dlatego przez lata utrzymywała nasz wywiad w formie zagranicznego oddziału GRU. Po co kombinować, skoro jak się dopłynie, to będzie jak znalazł? Atrapa budowała za to sieć skutecznie oplatających Polaków służb wewnętrznych, bo tuż po dopłynięciu trzeba się będzie zabrać do programu resocjalizacji i "odnowy".

Atrapa nie potrzebowała partii politycznych, dlatego poustawiano na jej grzbiecie klocki z nazwami. Wraz ze zbliżaniem się do celu połączy je wszystkie w odrodzony PRON którego funkcjonariusze i funkcjonariuszki nieustająco szkolą się w erystyce.

Recz jasna, nie istnieje arka doskonała i nawet biblijny pierwowzór, obok stworzeń przydatnych, jak osły do zajeżdżenia, woły do harówy, krowy do dojenia, barany i owce do strzyżenia, musiał pogodzić się z obecnością rożnych uprzykrzających rejs insektów, bezczelnych gryzoni, mchów i porostów – pomników zaginionego świata.

Temu zawdzięczamy, że arka się czasami miotnie po oceanie; gryziony przez gza baran da głos, niczym wolna gadzina, wół wierzgnie (choć przeciw ościeniowi daremne jego wierzganie).

Szczury robią swoją robotę, a to (za sprawą bystrego umysłu) roznosząc zarazę niedowiarstwa i leku, a to (dzięki wytrwałości i chęci gryzienia) drążąc atrapę państwa, bo domyślają się co ona skrywa.

Szczury załoga trzebi, raz wywieszając plakaty, z których straszą ich podmalowane propagandowo fizys, raz przeprowadzając (kiedy zagrożenie wzrasta i ich liczebność oraz zuchwałość grozi buntem) akcje deratyzacji.

Na mostku, jak w innym literackim ujęciu interesującego nas zagadnienia, siedzą świnie, a świnia to, proszę państwa, zwierze ponoć inteligentniejsze niż szczur.

A czemuż tak ezopowo piszę?

Ano temuż, że w związku z wirem wodnym arka wykonała dziwny hołubiec i przez chwilę dane nam jest oglądać ją w całej okazałości!

Przed tym obrazem chronią nas właśnie dzielne świnie, które przewidując, że cel blisko i prawda o podróży i istnieniu arki mogłaby wyjść na jaw przedwcześnie, powodując niepotrzebne perturbacje w stajniach, kojcach i klatkach, na wszelki wypadek zanoszą chóralne pienia, o tym, że Arkadia szczęśliwa i jacy w niej dobrzy mieszkają ludzie, a jej władca o niczym nie marzy, jak tylko o tym, by wszystkie zwierzęta poić nektarem i manną (zależy, które bydle jakiej tradycji).

To czego świnie nie wiedzą, bo choć inteligentne, to głupie (tak, tak!), to fakt, że po dobiciu do portu, zanim przejdą do Sali Kolumnowej ze złotymi hakami na półtusze, będą musiały odbyć rutynową rozmowę z masarzem (po francusku: masseur :-)*

Po tym rutynowym spotkaniu nałożone będa na nich liście laurowe, a cielska ich skropione zostaną wonną oliwą z dodatkami korzennymi.

W dupcie powkładają im rożna (sama przyjemność), potem już tylko obiecane atrakcje w formie łagodnego obracania połączonego z opalaniem.

Dlatego obudzony ze snu w sobotę o rannej godzinie, dnia 10 kwietnia, przez adiutanta ze sztabu, nie mogłem podać żadnych koordynatów.

Krzyknąłem tylko, wzorem pewnego emerytowanego generała, któremu zakomunikowano, że Warszawę poddano po 28 dniach walki, że ja się, kurwa, nie zgadzam.

Tyle mogę. Wybuch wulkanu, w całej sekwencji zdarzeń najbliższy boskiego palca, zagrzmiał jeremiadą precyzyjnie odsłaniającą, kto katem, a kto umyje ręce, i na ilu przyjaciół możemy liczyć w biedzie.

Niewielu.

Czy jednak chcę tu przekazać, byście, nieszczęsne szczurki, porzuciły wszelką nadzieję?

Niuchajmy! Bądźmy aktywni, gryźmy dziury w dnie arki; roznośmy dżumę i niepokójmy świnie. Każda kropla oceanu, która się wedrze na pokład zwiększa ciężar statku i spowalnia jego podróż.

Skoro nie ma planu, zatopmy bydlęcy statek!

Lepiej z rybami i szkarłupniami w aliansach, niż w świńskiej służbie!

 

Pozdrawiam

 

* masażysta

Rolex
O mnie Rolex

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka