Rolex Rolex
173
BLOG

UBU ROI ALBO MIŚ

Rolex Rolex Polityka Obserwuj notkę 22

 

W zasadzie obiecałem sobie, że nic mnie już nie zdziwi, ale po raz kolejny się na sobie zawiodłem, kiedy przeczytałem, że sąd wojskowy nie zgodził się na zniszczenie rzeczy ofiar tragedii w Smoleńsku, o co wnioskowała prokuratura wojskowa podnosząc argument o zagrożeniu epidemiologicznym, jakie z faktu niezniszczenia tych rzeczy płynie (za: TVN24).

Przetarłem oczy i nic. Dalej: MIŚ.

Urósł ostatnio i pozornie spoważniał, ale jaki cwany był, taki jest. A najgorsze, że podobno ludzi zjada.

Mówią, że miś zaczyna od mózgu i musi być w tym trochę prawdy, bo oto – już nie pamiętam gdzie, ale najprawdopodobniej „na onecie” wyczytałem, że katastrofa rządowego TU-154 zawierającego prezydenta RP, dowódców sił zbrojnych, wielu, wielu ludzi, bez których Polska będzie mniejsza, uboższa, głupsza i mniej bezpieczna, jest skutkiem powołania do życia idei IV RP.

Ja myślałem, do tej pory, że trzecia z kolei, wielka katastrofa lotnicza wojskowych samolotów, w wyniku których straciliśmy polskie lotnictwo wojskowe, zdarzyła się w czasach rządów MON-u dowodzonego przez psychiatrę, i że to raczej tu, w sferze realnych ludzkich działań, decyzji i możliwości należy szukać powodów, a przede wszystkim środków zaradczych.

Może ten, kto to pisał, to był młody dureń albo stary ubek, niemniej zwracam uwagę, jak groźna jest to postawa (oby nie zaraźliwa).

Państwo polskie pruje się w szwach i wymaga natychmiastowej naprawy, i w zakresie tej naprawy jest nieistotne, kto się jej podejmie, tak jak nie istotne przy ratowaniu kraju przed powodzią jest to, czy worki z piaskiem na wał przeciwpowodziowy układa zwolennik IV RP, czy wręcz przeciwnie.

I dopóki jeden i drugi układają wał, to jest OK, ale jeśli jeden układa, a drugi dłubiąc w nosie bełkocze, że ta powódź, brak służb i środków, bo potrzeba armii, a armii nie ma, to rezultat idei IV RP albo restauracji cesarstwa, czy powołania do życia kolejnej republiki francuskiej przez de Gaulle'a, to mam dowód na to, że komunizm przeorał ludzkie mózgi głębiej niż mogłoby się wydawać.

Obok upadku logiki i zarzucenia starego dobrego Arystotelesa z Tomaszem na rzecz skrajnych idealizmów, które upatrują w bytach-ideach sił sprawczych, „jesień państwa prawa” przynosi też upadek sztuk i to w zastraszającym tempie.

Nie minął miesiąc odkąd, jak doniosły media, w filmie dwójki dziennikarzy wystąpił mało znany aktor, a na scenie pojawiła się konkurencja. Wydawałoby się, że w starciu z tą konkurencją mało znany aktor nie będzie miał szans, bo u boku Bronisława „dla znajomych: Władysław” II Oczytanego, wystąpili ci bardzo znani komedianci wraz z reżyserami i wybitnym więźniem obozów (jedynym znanym historii zwolnionym z powodu słabowitego zdrowia).

Niestety, albo mało znany aktor był geniuszem i odegrał swój ból, lęk i złość w sposób mistrzowski, albo gwiazdy to banda przebrzmiałych kabareciarzy, albo mam rację i sztuka upada. Oczywiście na skutek demolującej wszystko idei IV RP.

Przypomnę, że ma ona (ta niszcząca idea) i swój bezpośrednio represyjny wymiar, bo inna gwiazda tego samego środowiska siedzi. W Szwajcarii, ale jednak.

I na koniec ostatnia porcja moich subtelnych zadumań nad panoszącymi się głupotą wraz ze zwykłym wurestwem.

Zbliżają się wybory prezydenckie, a ich termin jest pokłosiem tragedii, o której nikt nic nie wie, a szef BOR-u plącze się jak mały psiak i nie potrafi policzyć, ilu, i w zgodzie z jakimi procedurami, ludzi wysłał do ochrony najważniejszych osób w państwie. I ilu wróciło w jednym kawałku, a ilu w postaci popiołu.

Zbliżają się wymuszone tragedią wybory i na scenie prezentują się nam kandydaci, których znakomita większość, to normalni ludzie. Normalny jest Napieralski i choć typa nie lubię, to rozumiem. Normalny jest Korwin-Mikke, i choć odjechał tak daleko, że tylko kształt na chudym koniu, lancę i wiatrak widać, to go lubię, choć nie rozumiem.

Jest Jarosław Kaczyński i zachowuje się w sposób, w jaki można się było spodziewać, że będzie zachowywał się człowiek, którego dotknęła osobista tragedia.

Na tym normalnym tle rozgrywa się w świetle kilku czołowych jupiterów jakaś koszmarna, tania operetta, w której na tle uszminkowanych starców w damskich kieckach, byłych pieszczochów Władysława i Edwarda, wykrzykujących nierówno wydawałoby się przebrzmiałe hasła, przewala się wielki, otłuszczony, wąsaty bobas, kojarzący się z wieloma znanymi strasznymi bobasami z naszej przeszłości.

Jest szansa, że wybierając bobasa wrócimy do świetności czasów saskich, kiedy to żaden bezpański, warszawski pies nie mógł czuć się pewnie z powodu grubasa urządzającego sobie polowania na psy z okien zamku, albo chwały czasów Targowicy, kiedy bobasy opalały się w złotym blasku kremlowskich wież i w kremlowskim blasku złotych dukatów.

A jeśli nawet takie historyczne skojarzenia są przedwczesne, to jedno jest pewne, nie grozi nam moc sprawcza takiej, czy innej idei, ale opar surrealizmu tak. Jarry był geniuszem, a po dwudziestym czerwca mamy szansę obudzić się jako jego Les Polonaispod rządami Ubu Roi.

I w tym kontekście działanie wojskowych prokuratorów domagających się zniszczenia istotnych dowodów w przyszłym śledztwie w obawie przed epidemią ma głęboki sens.

Światu Króla Ubu zagrozić może epidemia i ta epidemia ma bezpośredni związek ze Smoleńskiem, z ludźmi, których tam żeśmy wszyscy stracili, z pozostawionymi przez nich ideami, ze wspomnieniami, które się z nimi łączą.

Dlatego nawet pozostawione przez nich rzeczy są dla zbliżające się surrealizmu w polityce (faza nastepująca po soc-realizmie) groźne. I stąd wniosek, że polscy prokuratorzy-epidemiolodzy są już na służbie i gorliwie odgadują myśli przyszłego suwerena i jego dworu.

Oto Miś, na miarę naszych możliwości, to znaczy... król na miarę naszych możliwości:

 

Pozdrawiam

Rolex
O mnie Rolex

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka