10 kwietnia 2030 roku, pod lotniskiem imienia Lumumby, w zarządzanej sprawną ręką Olokuli Mugabego, syna Roberta Mugabego, Zimbabwe, rozbił się, z powodu mgły, brytyjski samolot rządowy z królową Camilla I na pokładzie, brytyjską generalicją, szefem BBC, Banku Anglii i British Council, parlamentarzystami i weteranami.
W trzy miesiące później odbyła się konferencja prasowa, na której premier Green musiał odpowiedzieć na niewygodne pytania.
DZIENNIKARZE: Jak to się stało, że w jednym samolocie znalazła się Królowa, generałowie i tyle czołowych postaci brytyjskiego życia publicznego?
PREMIER GREEN: Jej Wysokość, eee... jest głową państwa i może sobie zażyczyć samolotu od RAF-u...e... a oni muszą się dostosować i dostarczyć...e... a listę gości Jej Wysokość ustaliła sobie sama. I kazała zapakować wszystkich jak leci...e...
DZIENNIKARZE: Czyli rząd nie miał tutaj nic do powiedzenia? Minister Obrony? Szef spec-pułku RAF-u?
PREMIER GREEN: Nie... Królowa wysłała kamerdynera i on dogadywał się z pilotem.
DZIENNIKARZE: A kto ustalił, że lot z Królową na pokładzie będzie lotem prywatnym?
PREMIER GREEN: E... królowa to również osoba prywatna, nie odbierajmy jej tego prawa.
DZIENNIKARZE: Kto podjął decyzję, że dochodzenie prowadzić będzie policja zimbabwiańska, skoro uzbrojeni są jedynie w dzidy? A poza tym ograbili zwłoki, a część szczątków samolotu rozkradli i wywieźli na złom!
PREMIER GREEN: Do naszego szefa komisji d/s badania wypadków lotniczych, lorda Buddenbrocka, zadzwonił Ule-ko-leke Asamoheh – szef zimbabweńskiej Komisji do Spraw Słoni, Żyraf i Wszystkiego, Co Lata i przekazał życzenie, żeby katastrofę rozpatrywać w oparciu o zimbabweńskie przepisy dotyczące szkód rolniczych i katastrof naturalnych. No to się zgodziliśmy, bo czemu nie?
DZIENNIKARZE: Dlaczego w czasie śledztwa nie wzięto pod uwagę zamachu? Na miejscu jest lej, jak po bombie?
PREMIER GREEN: Bo... e... zimbabweńskie przepisy, które...e... przyjęliśmy, te od żyraf, słoni i tego, co lata oraz te...e... o katastrofach, nie przewidują zamachów. Słonie...e... niezwykle rzadko dokonują zamachów.
DZIENNIKARZE: OK, ale w przekazanych nam papirusowych stenogramach z kabiny rozmów pilotów brakuje 30 minut.
PREMIER GREEN: No właśnie...e...brakuje, a jest problem, bo zapis jest zazwyczaj nie dłuższy niż trzydzieści minut to znaczy, że nic się nie zapisało.
DZIENNIKARZE: To co przysłali na tym papirusie?
PREMIER GREEN: Pozdrowienia i życzenia wszystkiego najlepszego.
DZIENNIKARZE: Czy dokonano sekcji zwłok ofiar na miejscu zdarzenia?
PREMIER GREEN: Tak, ich czarownik, specjalista w sprawie sekcji, dokonał odpowiedniego skropienia wodą ze źródła, zatoczył krąg piżmem wokół każdego z ciał i zjadł grzyba halucynogennego, by wyostrzyć sobie percepcję. Wyszło mu, że wypadek i że ofiary zginęły w wyniku wypadku lotniczego.
DZIENNIKARZE: Czym był spowodowany?
PREMIER GREEN: Ciężko mi o tym mówić, ale...e... Najprawdopodobniej Jej Wysokość kazała obniżyć lot do metra nad sawanną i otworzyć drzwi, bo chciała postrzelać do bawołów. I tymi drzwiami samolot zahaczył o baobab.
DZIENNIKARZE: Przecież tam nie ma baobabów!
PREMIER GREEN: No nie, faktycznie, ale podobno jeden był...e...właśnie w tym miejscu, gdzie Jej Wysokość raczyła otworzyć drzwi.
DZIENNIKARZE: A co na to pilot?
PREMIER GREEN: Kazała mu podawać amunicję, a za sterami zasiadł kamerdyner.
DZIENNIKARZE (zdruzgotani): Wow!
PREMIER GREEN: A teraz, skoro wszystko jasne, to chciałbym tu...e...w tym miejscu, jeszcze parę słów... Otóż, w związku ze śmiercią Jej Wysokości w wypadku zostaliśmy republiką, a tymczasowym prezydentem został pan Olokula Mugabe. No i e... zawarliśmy unię... to znaczy przyłączyliśmy się do Zimbabwe, jako prowincja.
DZIENNIKARZE: Z Walią, Szkocją i Irlandią Północną?
PREMIER GREEN: No nie, tamte nie są zainteresowane.
DZIENNIKARZE: Czyli co? Nareszcie w domu?
PREMIER GREEN: No można tak powiedzieć...
DZIENNIKARZE: A czy Jej Wysokości wystawimy pomnik?
PREMIER GREEN: Proszę nie jątrzyć, sytuacja i tak jest napięta.
DZIENNIKARZE: Może jakiś krzyż?
PREMIER GREEN: Proszę pana, Zimbabweńczycy są animistami, proszę wyzbyć się protekcjonalnego języka kolonialnej nienawiści.
DZIENNIKARZE: Ale, czy w sytuacji, kiedy opinia publiczna domaga się międzynarodowego śledztwa nie powinniśmy...
PREMIER GREEN: Przepraszam, czy pan chce tutaj wypowiedzieć Zimbabwe wojnę? Czy sądzi pan, że to jest odpowiedzialne?
DZIENNIKARZE: Wysłać może choćby naszych prokuratorów...
PREMIER GREEN: Wysłaliśmy...
DZIENNIKARZE: I...?
PREMIER GREEN: Zjedzeni.
DZIENNIKARZE (zdruzgotani): Wow!
PREMIER GREEN: No i jeszcze jedna, przykra, wiadomość... nasza umowa zjednoczeniowa z Zimbabwe przewiduję jednego angielskiego dziennikarza w darze raz w miesiącu.
DZIENNIKARZE: A po co?
PREMIER GREEN: A nie wiem, wspominali coś o jakieś lokalnej odmianie foie gras. Obiecali, ze będą dobrze karmić...
DZIENNIKARZE: O!
PREMIER GREEN: Bardzo państwu dziękuję za przybycie! Dalszą część konferencji poprowadzi sam Olokula Mugabe... Prosił, żeby tłuściejsi stanęli z przodu... O tak, dziękuję.
Pozdrawiam
P.S.
I przypominam, że: Carthago delenda est i za Smoleńsk bekniecie!