Rolex Rolex
399
BLOG

SZALONY PUŁKOWNIK

Rolex Rolex Polityka Obserwuj notkę 64

 

Wszyscy wiemy, że różnymi brzydkimi służbami ktoś zarządza, a ich akcje wymierzone przeciw społeczeństwu ktoś koordynuje. Jakiś, powiedzmy, pułkownik. Albo były pułkownik. A co by się stało, gdyby były pułkownik, który koordynuje, oszalał? Wtedy przez sieć swoich współpracowników medialnych przepuszczałby swoje szalone pomysły, np. wkładając w usta jednego z najlepszych pilotów spec-pułku słowa: „Paczta, jak ląduje debeściak!” (nur w dół). To trochę, jakby na mistrzostwach świata jakiś Messi, czy inny Podolski, zatrzymał piłkę na chwilę na środku boiska i wrzasnął: „Paczta, chłopaki, jak ich wymieszam w obronie, a potem załaduję w okienko!”.

Jak również doniosły media, cytując tym razem słowa fachowca, a na dodatek fachowca pracującego daleko od zasięgu rewirów smutnych panów:

Dodam tutaj, że uważam, iż bezpośrednią przyczyną katastrofy była awaria maszyny, ponieważ za "zanurkowanie" do 20 m kapitan Protasiuk stanąłby już w Polsce przed prokuratorem i niechybnie poniósłby bardzo poważne konsekwencje, z których najmniejszą byłaby utrata wszystkich uprawnień lotniczych. Nie ma możliwości, aby kapitan wykonał taką czynność. To bzdura. Niemniej jednak praca kontroli lotów w jakimś stopniu mogła wpłynąć na katastrofę. Niczego nie da się wykluczyć.”


dr. Tadeusz Augustynowicz, były koordynator lotnisk wojskowych i wieloletni pracownik PLL LOT, menedżer Cargo Terminal London Heathrow Airport (za: „Nasz Dziennik”)

A ja dodam od siebie, że gdyby prokurator przesłuchujący pilota Protasiuka w ewentualnej sprawie o złamanie wszystkich procedur dotyczących lądowania wysłuchał, jak pilot nie dość, że je łamie, na dodatek zanim je złamie, się tym chwali, to pewnie nie znalazłby żadnych powodów, by nie tylko wnieść o pozbawienie Ptotasiuka wszelkich uprawnień, ale i postawić mu zarzut o „usiłowanie ( z zamiarem ewentualnym) spowodowania katastrofy w ruchu powietrznym”.

Przecieki” koordynowane przez szalonego pułkownika są ponadto niespójne psychologicznie, co może, moim zdaniem, być odbiciem stanu psychiki samego koordynatora.

Wedle fantazji szaleńca pilot Protasiuk raz jest pełen wigoru i animuszu i wykonuje wielkim Tupolewem sztuczki nie znane awiacji, by po kilku minutach przeistoczyć się w sfrustrowanego poborowego, siłą wcielonego do wojska i posadzonego za sterami, który ze spuszczoną głową i łzą na policzku nurkuje w nieznane chlipiąc, że: „jak nie wyląduje, to mnie zabiją”

Nadpobudlwość i nerwowość szalonego koordynatora wydaje się rezonować na jego tubki i tuby i taki rezonans uderzył w byłego premiera Leszka Millera, który uznał za ważne dać głos w rzeczonej sprawie.

Jak na kogoś, kto wedle swojej własnej logiki, ma na sumieniu wojskowy śmigłowiec, dosyć to brawurowe „głosu danie”.

A co jeszcze ciekawsze, poseł Antoni Macierewicz miał oświadczyć, że technicy pracujący nad rekonstrukcją tzw. „zapisu generał Anodiny”, ważnego źródła badań nad sowietologią, nie przyznają się odnalezienia fragmentów cytowanych z taka bezczelną i nieukrywaną radością przez volksmedia głównego nurtu.

Ktoś mógłby w tym momencie, standardowo, podnieść problem wiarygodności posła Macierewicza, ja jednak posłowi Macierewiczowi wierzę, a już bezgranicznie od dnia, w którym Sąd Najwyższy ostatecznie odrzucił pozew, jaki przeciwko Antoniemu Macierwiczowi złożył koncern medialny „Agora SA” w sprawie ujawnienia fragmentów zeznać prokuratura Czyżewskiego dotyczących rzekomego, nielegalnego finansowania koncernu przez mafię paliwową.

Widać, że poseł Macierewicz wypowiada się w sprawach, o których pojęcie ma!

Ale wróćmy na koniec do szaleństw. Jak założyłem na początku koordynowaniem akcji medialnej szmacenia polskiego munduru lotnika zajmuje się ktoś, kto popadł w szaleństwo (być może na skutek silnego napadu lęku).

Gdybyśmy jednak przyjęli hipotezę wręcz przeciwną, to znaczy założyli, że w stenogramie (ważnym źródle badań sowietologicznych) rzeczywiście takie stwierdzenia są, to musielibyśmy za tą hipotezą przyjąć do wiadomości, że szalona ja kapelusznik jest generał Anodina, która nie wykorzystała najlepszej okazji, by podejrzeniom, które żywi cały cywilizowany świat, ukręcić łeb już 2 maja 2010 roku.

Gdyby pilot Protasiuk rzeczywiście zachowywał się tak, jak życzyłby sobie szalony koordynator, pułkownik lub były pułkownik, dnia 10 kwietnia 2010 roku doszłoby do powstania międzynarodowej komisji badającej przyczynę wypadku Tu-154, a Władimir Putin wraz z premierem Tuskiem nie musieliby się obłapiać na deszczu i słocie, i drżeć, czy Polacy zakończenie wojny „polsko-ruskiej” przyklepią, czy wyśmieją.

A w związku z zacytowaną w jednym z poprzednich wpisów opinią wybitnego socjalistycznego przywódcy Niemiec Adolfa H, zgodnie z którą: „Polacy [...]są jedynym narodem w Europie, który łączy w sobie wysoką inteligencję z niesłychanym sprytem” coraz częściej łapię się na przeczuciu, że na „wysokiego konia” wyniosła prezydenta-elekta nie tyle polska inteligencja i spryt, ile polska mściwość i poczucie sprawiedliwości.

Bo im dalej w las, tym więcej drzew, a na miejscu prezydenta-elekta nie chciałbym być w blasku kandelabrów w czasie, gdy świat powrócił do zimnej wojny, a niepodległe rządy odbierają obywatelstwo ruskim szpiegom skazując na smutne z punktu widzenia kogoś, kto zasmakował życia na swobodzie, dożywocie w Moskwie.

A już tym bardziej nie chciałbym być na świeczniku w świecie, w którym moja osobista pozycja zależy od szalonego pułkownika. Albo byłego pułkownika.

 

Pozdrawiam

Rolex
O mnie Rolex

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka