Rolex Rolex
3618
BLOG

BLACK NO ONE

Rolex Rolex Polityka Obserwuj notkę 105

 

Największe, polityczne wydarzenie 2011w Polsce – wizyta amerykańskiego prezydenta Barcka Obamy, dobiegło końca, a jego przebieg, waga i wpływ na przyszłość znakomicie pomaga w opisie miejsca, w którym znalazła się Polska, i z którego coś nas wpycha jeszcze głębiej, choć wydawało się, że głębiej nie można.

Wizyta Baracka Obamy w Polsce nie miała żadnego znaczenia i nie przyniesie żadnych skutków w przyszłości, bo Barack Obama to jeden z najsłabszych prezydentów w prezydenckiej historii USA.

Z punktu widzenia najsłabszego w amerykańskiej historii think-tanków think-tanku stanowiącego prezydenckie zaplecze wizyta miał przynieść wrażenie, że w polityce amerykańskiej ów think-tank nie spieprzył tego, co spieprzył.

Plan poprzedniej administracji amerykańskiej zakładał stworzenie silnego „kordonu sanitarnego” na wschodniej, europejskiej granicy NATO, oddzielającego Zachód od nieprzewidywalnego, totalitarnego i zbrodniczego reżimu na Wschodzie. Kordon sanitarny miał mieć charakter obronny i zapewniać ochronę antyrakietową przed pociskami krótkiego i średniego zasięgu, które jakiś nieodpowiedzialny pułkownik lub generał zechciałby uruchomić.

Polityka europejska Obamy doprowadziła do tego, że obrony nie ma i szybko nie będzie; będą rakietowe pociski Iskaner w Obwodzie Kaliningradzkim. Oddając rzecz krótko: dwa do zera, bo wzrasta zagrożenie, a nie ma żadnej na to zagrożenie odpowiedzi.

Rotacyjna kampania reprezentacyjna piechoty lub oddział aprowizacji tego stanu rzeczy nie zmieni.

Zapowiedź odbudowy polskiego lotnictwa w drodze wyszkolenia nowego trzonu poległej kadry oficerskiej też wiele tu nie zmienia, bo nawet powodzenie tego programu przyniesie nam jedynie przywrócenie stanu sprzed 2007 roku, a na dodatek szkolenia mają się odbywać nie w bazach NATO poza krajem, ale pod czujnym okiem ministra-psychiatry, a więc nie spodziewajmy się entuzjazmu w szeregach potencjalnie szkolonych: to zabawa z życiem.

Brak jakichkolwiek realnych efektów wizyty nakazuje skupić się na gestach. Za tymi gestami kryje się chęć najsłabszego w historii amerykańskich think-tanków think-tanku odzyskania dziesięciomilionowej rzeszy potencjalnych amerykańskich wyborców polskiego pochodzenia, którzy niechętnie głosują na prezydentów, których kagiebiści robią w bambuko, bo sprawia im to osobistą przykrość.

To dla nich prezydent Barack Obama wykonał gest całkowitego olania polskich mediów głównego nurtu, co przyszło mu z łatwością, bo wyobraźmy sobie poziom wywiadu jaki przeprowadziliby z prezydentem Obamą red.red Olejnik z Lisem, Żakowski z Paradowską i Cezary Michalski z samym sobą.

Jedyną korzyścią z wizyty Obamy jest docenienie mediów „drugiego obiegu”, „mediów drugiego nurtu”, choć to też zupełnie naturalne, skoro w polskiej rzeczywistości pomiędzy pierwszymi a drugimi występuję jakościowa różnica dwóch klas. Na korzyść tych drugich rzecz jasna.

Na wizycie Obamy w Polsce skorzystał, jako jedyny, red. Igor Janke, Salon24 i blogerzy w dalszej kolejności, bo ten gest dał ludziom myślącym inspirację do przemyślenia, gdzie znajduje się odbicie realu, a gdzie odbicie medialnej wizji projektowanej w budynkach przy kilku ulicach w centrum Warszawy (dwie redakcje, dwie – trzy stacje, plus dwie ambasady).

Na zjeździe pozostawionego samopas regionu pojawili się prezydenci krajów opuszczonych i pozostawionych na łasce, nie pojawił się natomiast prezydent Rumunii. On instalacje amerykańskie ma, więc po cholerę miał się ciągnąć taki kawał? I po co do Warszawy, skoro przestała być jakimkolwiek punktem odniesienia oprócz bycia przykładem jak pozbyć się niezależności energetycznej i jeszcze za to słono zapłacić? Oprócz bycia przykładem jak wyrażać entuzjazm na przedstawieniu: „szmaćmy własny mundur”? Oprócz bycia przykładem jak stracić niepodległość i głośno przy tym rżeć i klaskać?

Druga korzyścią jaka płynie z wizyty jednego z najsłabszych prezydentów w prezydenckiej historii USA jest bardzo oczywiste zapoznanie faktu, że na tle jednego z najsłabszych prezydentów w prezydenckiej historii USA nasza klasa polityczna wygląda tak jak wygląda, czyli od tej słabości dzielą ją lata świetlne. Tylko czy wszyscy zauważyli?

Szczęśliwie świat wartości to świat naczyń połączonych i jak gdzieś wybitnie brakuje, to w innym miejscu musi wybić.

Podczas rozdania dorocznych nagród Classic BRIT Awards w Royal Albert Hall, wyróżniony jako kompozytor roku Estończyk Arvo Pärt, przypomniał, że jego kraj graniczy z nieprzewidywalnym i zbrodniczym reżimem, dedykując swoją nagrodę rosyjskiemu więźniowi numer jeden - Michaiłowi Chodorkowskiemu.

Barack Obama nie pasuje ani do Classic BRIT Awards, ani do Royal Albert Hall, ani do muzyki Arvo Pärta, więc dedykuję mu utwór, którego tytuł stanowi znakomite podsumowanie jego osiągnięć:

Rolex
O mnie Rolex

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka