Rolex Rolex
4079
BLOG

GRABATELLI GRA W TOTTENHAMIE!

Rolex Rolex Polityka Obserwuj notkę 101

 

Wczoraj przejechałem przez centrum Londynu, z najważniejszego węzła kolejowego północy: King’s X – St.Pancras na Liverpool Street – inny ważny węzeł kolejowy ścisłego centrum. Zamieszek ni widu; choć nie znaczy, że ich nie było. Gdzieś tam były powodując podekscytowanie bankierów i profesjonalistów, którzy masowo zalegli puby. Zasiadłem i ja z Andrzejem. Jak na wtorek, to wyglądało jak w piątek. Dyskusje były ożywione, przez pubowe wnętrza przemykały kolejne dowcipy o wydarzeniach:

„- Jak nazywa się nowy, błyskotliwy napastnik Tottenhamu z Włoch?

- Grabatelli! (Grabatelli – Grab a telly [zajumaj telewizor]).”

„To był ostatni raz kiedy Rada Gminy Tottenham pozwoliła czarnemu zawodnikowi przebiec główną ulicą ze zniczem olimpijskim w garści”

Ten drugi dowcip, rasistowski, naprowadzał nas na trop tego, co Londyńczycy (i mieszkańcy innych miast Anglii) sądzą na prawdę o źródle zamieszek. Na dodatkowy trop może nas naprowadzić fakt, że w wielu miejscach opuszczonych przez policję ochotnicze – i skutecznie działające, milicje chroniące porządku stworzyły grupy etniczne: kurdyjska, hinduska.

Przeciw komu?

Przeciw choremu wytworowi różnych czerwono-różowych produktów upadku uniwersytetów lat 60-tych, co dowodzi tezy, że marihuana robi dziury w mózgu, a nie polepsza pamięć, a wytarty sweterek, broda i okularki a la Lennon poparte tytułem uniwersytetu w Mouse-hole-nobody-f’ing-knows-where-it-was-on-Lime-and-Lemon nie gwarantuje umiejętności kojarzenia najprostyszych faktów. Niestety, galopująca głupota wdarła się w szeregi partii politycznych i przełożyła na rzeczywistość społeczną realizowaną w postulacie multi-kulti.

W zasadzie postulat zrealizował się skutecznie tylko w połączeniu z i innym, tym razem obyczajowym postulatem: „Too drunk to knew who f...ed me”*, a to obrodziło słynną Victorią Pollard, przysłowiową samotną matką produkującą nadwagę i kombinację egzotycznych genów w kolorach tęczy i w liczbie pięciu. Oraz wpojone przekonanie, że i nadwaga i pięcioro odmiennie rasowych dzieci, to wynik opresji burżuazyjnego społeczeństwa, więc należy się Council House i wziątka od łapki na każdy z kolorów tęczy. Wziątki szczodrej na tyle, żeby dało się z innymi kopiami Vicky Pollard przesiedzieć dzień w pubie, urozmaicany targaniem z włosy i doglądaniem (coraz bardziej mętniejącym wzrokiem) kolorowej gromadki dzieci, dla których pub (sic!) zorganizował figloraj.

Ale to nie Vicky Pollard rabowała sklepy w angielskich miastach w ciągu ostanich dni. Vicky Pollard – smutna potomkini kobiet budujących „Women’s Bridge” w Londynie w czasie ostatniej wojny, potrafi zajumać alkohol, ale poza tym jest stosunkowo bezbronna i niegroźna pomijając dyskomfort estetyczny tych którzy muszą ją i jej pięcioosobowy wózek dziecięcy jakoś ominąć.

Podłożem zamieszek w miastach angielskich była powodowane doniesieniami mediów po pierwszym incydencie informacja, że można rabować, a policja nic nie zrobi, bo się boi, że zostanie oskarżona o rasizm. Zamieszki zostały wywołane przez gangi rządzące z woli władz w zamieszkiwanych przez Czarnych dzielnicach Londynu i innych angielskich miast. Gangi w dzielnicach, które zazdrośnie strzegą własnej czystości rasowej wyłączając z grona „Brodars and Sistars” mieszających się rasowo odszczepieńców. Gangi – wywodzące się głównie z mówiących po angielsku (uproszczona wersja języka) emigrantów z Jamajki, Karaibów i niektórych państw kontynentu Afrykańskiego, sprowadzanych masowo, głównie przez Partię Pracy, w celu zrealizowania postulatu multi-kulti i w celu zapewnienia przewagi tej partii przy urnach.

Polityka multi-kulti, a więc wspólnego mianownika dla wszystkich kultur, musi się sprowadzać do jednego: do ograniczenia życia społecznego do wymiany usług fizjologicznych i zaspokajania głodu w dowolnie uznany sposób. W wielu częściach globu zdobywanie pożywienia (ale też alkoholu, używek) nie łączy się z postulatem godziwego dążenia do celu. „Grab what you can!**”. To grabią, jeśli jest okazja.

Zanim jednak multi-kulti zaprezentowało nam swój najbardziej udany wyrób w postaci fali zniszczeń i podpaleń, dokonało jeszcze czegoś innego i znaczenie gorszego. Deprawując białą, rdzennie brytyjską młodzież w drodze przyzwolenia na eksponowanie gorszącego i upadłego (odrażającego) modelu zachowań w miejscach publicznych oraz dopuszczając w ramach wolności słowa do wulgarnych ataków na podstawy kultur rozwiniętych wyżej niż kultura „Grab what you can”, dokonano w społeczeństwie brytyjskim głębokich podziałów religijnych i etnicznych. Na marginesie znaleźli się wszyscy ci, którym leżenie na ulicy we własnych rzygowinach lub ostentacyjne balety trojga płci nie przypadło do gustu: protestanci, katolicy, hindusi, muzułmanie, sikhowie. Zostali wyparci z centrów wielkich miast, a wielu przypadkach z życia społecznego powracając do ortodoksji i rezygnując z integracji.

Książka Salmana Rushdiego „Szatańskie Wersety” – której świat Zachodu zafundował największą znaną w dziejach akcję promocyjną, i która przyniosła jej autorowi fatwę, sławę, pieniądze, dokonała czegoś znacznie bardziej doniosłego niż tylko zaspokojenie potrzeby oblewania gnojem jednej ze składowych duchowego dziedzictwa świata „ruszanego z posad”.

Ona – wydaje się na trwałe, wykluczyła islam z kolein integracji. Mało kto wie, ale tradycyjne stroje religijne i powrót do rygorystycznego przestrzegania tradycji zastąpił europejskie garnitury i ubrania robocze właśnie po publikacji tej wybitnej pozycji światowej literatury, po fali protestów i po fali oburzeń na protesty naczelnych i centralnych autorytetów maoistyczno-marksistowsko-fidelowskich.

Wyobraźcie sobie loże szyderców nad głowami osadników Tatarskich w Rzeczpospolitej w miejsce opieki litewskich książąt i polskich królów. Czy kolonizacja Wielkiego Księstwa i Królestwa byłaby możliwa, gdyby jej warunkiem było zaakceptowanie rytualnego podtarcia się Zielonym Sztandarem? Takim właśnie rytualnym podtarciem się symbolem innej religii jest dzieło Rushdiego, a jej popularyzatorzy wyrazicielami najbardziej nośnej tezy cywilizacji multi-kulti: „You must accept my right to piss on what you love and respect in public.We call it liberal-democracy, asshole***”.

Społeczeństwa islamskie zatrzymały się na drodze integracji w końcu lat osiemdziesiątych i dzisiejszą korzyścią tego faktu jest to, że zamieszkiwane przez nich dzielnice nie płoną, a ich mieszkańcom udaje się skutecznie zorganizować oddziały samoobrony zapewniające porządek. We własnych enklawach.

Nie zawiodą się wszyscy Ci, którzy oczekują ode mnie jakiegoś nawiązania do kraju nad Wisłą. Dlaczego fale protestów, uzasadnionych znacznie głębiej niż rabunki w angielskich miastach, nie przetaczają się przez coraz bardziej spauperyzowane osiedla z wielkiej płyty Warszawy, Krakowa, Gdańska, Poznania, Wrocławia, Katowic i Łodzi?

Bo u nas historia potoczyła się inaczej. U nas też były gwałtowne rozruchy kryminalistów i żulerki, których jedynym celem było niszczenie i grabież. One zakończyły się ostatecznym sukcesem tej kryminalnej żulerki w końcu lat czterdziestych. To podbite i spacyfikowane społeczeństwo „drobnej” inteligencji, sklepikarzy i chłopów, po tym jak gangsterzy zlikwidowali fizycznie ostatnie zwarte oddziały Policji Państwowej – „Ognia”, „Łupaszki”, „Młota”, czasami wychodziło masowo na ulicę, by dać wyraz swojemu przywiązaniu do dawnych tradycji ludu podbitego lub wymusić od rządzących nimi abory-komunistów poluzowanie śruby i zaprzestanie łupienia ponad miarę. Gang albo zezwalał na pokojowe marsze albo szatkował świętych Franciszków ołowiem, jak sądził, że tak będzie lepiej. I tak jest do dziś. Kiszczabe i Mugazelski robią za ustrojowe ikony, Maochnik z Marksnikiem za intelektualistów, a Bierutowski z Tusrankiewiczem za zarząd.

Także wszelkie porównania są zupełnie nieuprawnione, bo pomimo łun pożarów jest mało prawdopodobne, by „Brodars and Sistars” zapanowali nad Wyspami. U nas panują już od ponad pół wieku.

Pozdrawiam

 

  

* Zbyt pijana, żeby wiedzieć, kto mnie przeleciał

** Bierz, ile możesz

*** Musisz zaakceptować moje prawo do obsikania publicznego tego co kochasz i szanujesz. Nazywamy to liberalną demokracją, dupku!

 

Rolex
O mnie Rolex

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka