Rolex Rolex
4237
BLOG

SIĘ WYMYDLA

Rolex Rolex Polityka Obserwuj notkę 71

Wybory za pasem. Osobiście nie jestem wielkim fanem wyborów z powodów oczywistych. Po niecałych 100 latach cyklicznych spektakli na całym świecie skończyła się kasa, i to jest bezpośredni skutek ich urządzania. Po prostu co jakiś czas obiecywano ludziom coraz to więcej kolorowych papierków; a jak zabrakło złota, które gwarantowało ich wartość, to się zrezygnowało z parytetu złota na rzecz parytetu księżyca. A teraz przyszło „urealnienie” zasobności społeczeństw i boli. Bo musi. A że w czasie kryzysu realne dobra uciekają w miejsca bezpieczne (irracjonalnie), więc ucierpią peryferia ogołocone z dóbr na rzecz centrów. Ja tam daleko nie mam; jak samolubnie by to nie zabrzmiało.

W normalnej demokracji zazwyczaj chodzi o to, kto szybciej będzie zadłużał, ale są wyjątki. Na przykład wygrana Partii Konserwatywnej w 1979 roku w Wielkiej Brytanii była takim wyjątkiem, bo zdecydowała o całkowitej odmianie kraju na lepsze. Z „chorego człowieka Europy” stała się Wielka Brytania krajem z silną klasą średnią i jednym z centrów finansowych współczesnego świata. Wygrana premier Thatcher była tak druzgocąca, że jej polityczny przeciwnik musiał zrezygnować praktycznie z całości swojego zaplecza ideologicznego, z klasycznymi bajaniami o walce klas, i zastąpić „Old Laboura” „New Labourem”, co spowodowało, że nikt nigdy nie podważył zasadniczych założeń thatcherowskich reform.

Zbliżające się wybory w Polsce są porównywalnej wagi; poprzednie, o podobnym znaczeniu, odbyły się w 1989 roku i je jako naród przerżnęliśmy pomimo dobrych intencji, to znaczy zgodnie z pragnieniem komunistycznych służb zamieniliśmy komunistyczną oligarchię w państwie komunistycznym, na komunistyczną oligarchię w kraju państwowego kapitalizmu, z wędzidłami nałożonymi na powstanie klasy średniej (w Polsce nie istnieje klasa średnia) i systemem drożnych kanałów umożliwiających transfery owoców pracy milionów quasi-niewolników w kieszenie tłuściejących z roku na rok beneficjentów rodem z „Żydów” bądź „Chamów”, żeby coś mądrego powtórzyć za Giedroyciem.

Okazja jest, bo reprezentanci beneficjentów nadziali się na kryzys, przy którym rabunkowa gospodarka wylazła na wierzch jak kamienna droga do kornwalijskiego zamku Świętego Michała podczas odpływu: http://www.stmichaelsmount.co.uk/.

Objawem desperacji jest bezczelne już „jumanie” pieniędzy podatników i lokowanie ich gdzieś, Minister Rostowski wie gdzie, na czarną godzinę, gdyby wybuchła „wojna” i trzeba było wystąpić o zieloną kartę do USA, co może być trudne, bo masa ludzi dobrej woli pracuje tylko po to, żeby żaden z tych figlarzy nigdy nie dostał żadnej karty w żadnym cywilizowanym kraju.

Przyspieszanie kursu na zderzenie polskiej gospodarki z gruntem ma swoje racjonalne uzasadnienie. Państwo które bankrutuje to państwo słabe i nękane niepokojami, a mieszkańcy pozbawieni rent i emerytur, albo postawieni wobec konieczności zapewnienia utrzymania swoim pozbawionym emerytur krewnym, są podatni na manipulacje. Państwo słabe z mieszkańcami podatnymi na manipulacje; służby tego zbankrutowanego państwa, są mniej skuteczne w pociąganiu do odpowiedzialności filutów i są bardziej podatne na korupcję, dzięki czemu może udać się kolejna ucieczka znana nam z Afery ART-B, kiedy to dwóch wesołków wyjechało z Polski do Izraela wraz z kilkoma ciężarówkami pełnymi dolarów (przyjmując najwyższe możliwe nominały banknotów), czego nikt nie zauważył.

Każdy możliwy wynik wyborów jest kłopotliwy dla dotychczasowych beneficjentów „demokratycznych przemian”. Sojusz PO-SLD-PSL w perspektywie nadchodzących kłopotów może oznaczać koniec wszystkich tak udanie tworzonych reprezentacji podwójno-podbródkowych. Namolne medialne stręczenie nowych politycznych prostytutek tworzonych na wzór i podobieństwo chyba zaczęło się zbyt późno, więc przestaną być promowane tuż po wyborczym niepowodzeniu. Skład tych różnych ciał, a to zakładanych przez p.Millera w warszawskich kawiarniach, a to wspieranych autorytetem przyjaciela z białoruskich polowań pokazuje krótką ławkę polityków „służbowych”, co naturalne, jeśli się zważy, że w każdym społeczeństwie ilość pań i panów upadłych stanowi jakiś tam procent i zużywana zbyt intensywnie (rabunków :) może się wymydlić.

Inne rozwiązania są też niewesołe.

Na dobroduszne pohukiwania Europy, słabo skuteczne już w przypadku Węgier, gdzie premier Orban zamierza postawić trzech dowódców bankructwa przed sądem, w przypadku Polski nie zadziałają w ogóle, bo Polskie rozliczenia będą odbywały się w cieniu śledztwa smoleńskiego. Dystansowanie się prokuratury w miare zbliżania się wyborów od „wyników” „copy-paste” z rosyjskiego, dokonanego przez komisję złożoną (celowo) z osób odpowiedzialnych za szkolenia tych pilotów i bezpieczeństwo tego lotu, świadczy o narastającym przeczuciu klęski, o czym zresztą delikatnie przypomniał rządzącym Barack Obama w trakcie swojej wizyty.

Jakie są geopolityczne uwarunkowania polskich wyborów do końca nie wiem, mogę jedynie mniemać, że przyspieszenie w instalowaniu w Rumunii „anty-irańskich” instalacji obronnych nadających się idealnie do celowania w rakiety wystrzelone ewentualnie z Obwodu Kaliningradzkiego (zasięg 400 km) ma jakiś związek z tym, że rożnym poważnym ludziom na świecie „projekt” Putina zupełnie się nie podoba, a słaba pozycja pani Angeli Merkle w Republice Federalnej Niemiec może oznaczać, że już wkrótce dojdzie i tam do zmiany warty, i być może w miejsce polityków związanych z Dreznem lub Lipskiem, pojawią się politycy o kręgosłupie moralnym Prezydenta Horsta Koehlera.

Jeszcze dwa lata temu Rosja była krajem dynamicznie realizującym swoją politykę wobec bliższej i dalszej zagranicy. Dzisiaj jest krajem tracącym wpływy w Azerbejdżanie i na Ukrainie, no a jeśli nawet takie figury jak premier Abchazji Siergiej Szamba i prezydent tego kraju Aleksandr Ankwab żalą się zachodnim dyplomatom na putinowską politykę i zapewniają o ogólnokaukaskim powstaniu przeciw Rosji, jeśli ta zdecydowałaby się na „zbytnie” zacieśnienie wzajemnych kontaktów drodze aneksji, to to znaczy jedno:

Ktoś, kto postawił na tego konia, i kto wziął udział w realizacji jego planów w swoim własnym państwie, na tego państwa szkodę, nie może być pewnym swojej przyszłości nie tylko politycznej, o czym przekonała się premier-kontrakt gazowy Julia Tymoszenko. Niewesoło, chłopaki.    

Rolex
O mnie Rolex

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka