Rolex Rolex
6954
BLOG

CH-W1, CH-W2, CH-W3

Rolex Rolex Polityka Obserwuj notkę 98

 

 

Nie wiedziałem do końca jak do sprawy podejść, więc uznałem, że podejdę humorystycznie. Z jakichś, bliżej nieznanych mi powodów pod moimi wpisami pojawiają się emocję tam, gdzie ich być nie powinno. Dochodzenie do prawdy jest procesem racjonalnym, w którym stosuje się zupełnie inne instrumenty niż te stosowane w dramatach i tragediach. Ta odmienność narzędzi nie zanika nawet wtedy, kiedy przedmiotem badania są dramaty i tragedie.

Wyobraźmy sobie, że dwie grupy badaczy zajmują się pewnym zagadnieniem. Niech to będzie na przykład zbrodnicza działalność jakiegoś łagru gdzieś na Kamczatce. Jedna grupa badaczy studiuje dokumenty, które wpadły w ręce drugiego imperium w drodze przewerbowania czekisty, inna zajmuje się sposobami, jakimi czekiści maskowali łagier sugerując światu, że łagier to jest ogród botaniczny. Prawda jest jedna, więc badacze w końcu odsłonią jej większy lub mniejszy kawałek, a wyniki ich badań nie mogą być niespójne. Ale co mogą zrobić czekiści, którzy nie chcą by świat dowiedział się, że ze słynnym ogrodem botanicznym na Kamczatce jest coś „nie halo”?

Jedyne co mogą zrobić zakładając, że badacze są „poza zasięgiem”, to próbować opóźniać publikowanie ich prac i siać zamęt, a jedną z jego form jest skłócanie. Mało kto pamięta, ale jakiś czas temu różni mniej lub bardziej znani blogerzy otrzymali maila od jednego wybitnego polityka, w którym to mailu ten polityk stanowczo i dość obcesowo zażądał zaprzestania prowadzenia dociekań. Mail był ładny miał wszystkie nagłówki, adres się zgadzał, a okazało się, że wyszedł z serwera z Czech, a pod ładnym nagłówkiem krył się anonim.

Zrobiłem kwerendę większości dyskusji, w czasie których dochodziło do konfrontacji i mogę stwierdzić, że te konfrontacje w większości przypadków bywały wywoływane sztucznie; czasami ich powodem było wielkie serce przyćmiewające rozum. Swego czasu z apelem o zaprzestanie głupich i szkodliwych fikołków wystąpiła 1maud (znana zresztą wszystkim z imienia – Małgosia), ale nie do końca dotarło, choć powinno, bo choćby ze względu na wkład pracy i na wagę Jej pisania, powinna być dla nas wszystkich autorytetem.

Rzadko zabieram głos w sprawach dotyczących salonu24 i relacji między blogerami. Salon jest, działa, jest dla mnie, dla innych Blogerów, dla Czytelników. Mój blog to jest jak moja własna gazeta, zgoda? Spróbujcie pójść do szacownej instytucji na Czerskiej i zażądać, by na każdym egzemplarzu gazety było dopisane: „Wujek Adam jest gupi”. Wyśmieją was. Spróbujcie pójść do jakiejkolwiek gazety, którą ktoś wydaje nakładem czasu i pieniędzy i zażądać, żeby zamieściły (choćby odpłatnie) deklaracje o treści dokładnie przeciwnej ich linii, temu o co walczą i w co wierzą. Jak się chce wyrażać swoje opinie publicznie, to trzeba założyć medium i się komunikować. Jak się chce na słupie ogłoszeniowym nakleić ogłoszenie, to się wykupuje miejsce na słupie i się wiesza, a nie dopisuje mazakiem na czyimś ogłoszeniu: „Nie uczta Baltazara, Baltazar już umi, przyjdźta do mnie do szynku lepi”. Wbrew temu, co się wielu tutaj wydawało, nie na tym polega wolność słowa, i ja swojego prawa do niebycia słupem ogłoszeniowym różnych grup zamierzam bronić do upadłego. Więc proszę bardzo o wpisy dotyczące mnie i tego co ja napisałem.

A teraz koncyliacyjnie. Jak wczoraj opowiedziałem jestem po lekturze części książki FYM-a, czekam na resztę, postaram się zrecenzować. Sposób jej napisania, umieszczeni przypisów, jest przykładem tego jak się powinno prowadzić rozumowanie w oparciu o zebrany materiał poszlakowy i analizować zeznania świadków. Są też tam hipotezy, i te hipotezy trzeba falsyfikować (ponieważ już raz się spotkałem, że jakieś matoły mylą falsyfikację z fałszowaniem wyjaśniam – falsyfikowanie to sprawdzanie, czy hipoteza jest prawdziwa czy nie, voila jak się komuś nie chce guglać:

Falsyfikacja (łac. falsum – fałsz) – jest to odmiana jednego zrozumowań zwanegosprawdzaniem. Termin ten rozpowszechniony został za sprawąkrytycznego racjonalizmu Karla Poppera.Wnioskowanie falsyfikujące przebiega według schematumodus tollendo tollens:

Przesłanki: 1) Teoria T implikuje jednostkowe zdarzenie obserwacyjne o. 2) Zdarzenie obserwacyjne o nie zachodzi.

Wniosek: Teoria T jest fałszywa (nieadekwatna).” za wikipedią)

A teraz przedstawię przykład tego w jaki sposób obie metody badawcze mogą prowadzić do takich samych wniosków. Pan profesor Binienda przeprowadził badania numeryczne, z których mu wyszło, że brzoza nie tnie skrzydła. Ponieważ nikt nie podważył tych badań przeprowadzając własne (żałosne zawodzenia „naukowców”, że nie dostali od profesora programu, który on kupił, albo danych, które założył, świadczą o tym, że mamy do czynienia ze specjalistami, ale ale z innej branży), więc dopóki nikt innymi badaniami numerycznymi nie wykaże, że jednak tnie, to na dzisiejszy stan rozwoju nauk (u mnie 17 luty 2012, godz 12:40 GMT) nie tnie.

FYM z kolei gromadził wszystkie dostępne materiały, które na polance smoleńskiej zostały zarchiwizowane. Poniżej wklejam jeden z przykładów tej archiwizacji (Mam nadzieję, że za zgodą). Zdjęcie na górze pokazuje wcześniejszą fazę procesu, a zdjęcie na dole jego późniejszą fazę. Zgadza się?

Zgadza. Profesor Binienda policzył, że nawet jeśli skrzydło uderzyłoby w brzozę, to by się nie urwało, a FYM zebrał materiał faktograficzny, który wskazuje, że jeśli nawet skrzydło uderzyłoby, to nie był to ostatni raz, bo coś się w brzozę wbiło długo po dziesiątym kwietnia, zostało obfotografowane i umieszczone w różnych reportach błędnie, i nie powinno stanowić dowodu na nic, a już szczególnie nie powinno być używane w sporze z profesorem Biniendą.

A teraz wkraczamy na pole rozważań, po którym „hasać” może każdy, nie tylko prokurator. Powstaje bowiem pytanie: „po co ktoś wbił w biedną brzozę kawałki czegoś, co przypomina fragmenty poszarpanej blachy duraluminiowej”? Czy nie czasem po to, żeby ocierający się o nią już później nasz drogi przywódca mógł skonstatować, że „sprawa jest boleśnie prosta”?

I pytanie dalsze: „kto wykonał to zdjęcie, na czyje polecenie, i kto je dostarczył jako materiał dowodowy komisji Millera”?

A można zadawać dalsze: „Dlaczego nikt z komisji Millera nie porównał zdjęcia dostarczonego z wcześniejszymi, dostępnymi w mediach”?

I kolejne... bardzo proszę je sobie zadawać...

A na sam koniec podam podpowiedź dla Zakonu Pancernej Brzozy, ze szczególnym uwzględnieniem panów trzech.

Otóż jak widać na zdjęciach wykonanych 13 kwietnia przez słynnego fotografika Specnazu Amielina nie ma żadnych śladów po skrzydle, które rzekomo uderzyło w brzozę dokonując jej dekonstrukcji.

Jakiegoś pięknego dnia pod brzozę przyszli rosyjscy specjaliści i przynieśli w worku elementy, które zostały wcześniej zebrane z należytą starannością w czasie, gdy minister Kopacz widziała wbijanie łopat na głębokość metra, a być może sama pomagała kopać.

Wyjęli różne kawałki, a te jak ulał pasowały do wyżłobień na drzewie, więc je w te wyżłobienia włożyli i poszli na papierosa do szopy obok. W tym samym czasie pod bieriozkę przyszedł polski specjalista i wykonał zdjęcie na potrzeby komisji Millera. I poszedł do hotelu, bo zimno. Z szopy wyszli rosyjscy specjaliści, którzy nie widzieli (bo nie mogli – szopa nie ma okien) polskiego specjalisty, wyrzucili pety pod brzozę, wyjęli elementy, włożyli do woreczka, i wrócili do miejsca gdzie z pieczołowitością przechowuje się wrak i odłożyli na dokładnie oznaczone miejsca CH-W1, CH-W2, CH-W3.

 

No i teraz to i wy też już wiecie.

 

Rolex
O mnie Rolex

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka