Rolex Rolex
9106
BLOG

CIOS W OBRONNOŚĆ

Rolex Rolex Polityka Obserwuj notkę 112

 

Potrzebowałem kilku dni na refleksję na temat śmierci generała Petelickiego. Nie zamierzam w tym momencie deklarować znajomości jej przyczyn. Z procesowego punktu widzenia nie wiem, nie dysponuję – jak większość z nas – żadnym materiałem dowodowym. Oczywiście, że wątpliwości są. Te wątpliwości budzi pośpiech z jakim media informowały o przyczynie śmierci, tradycyjny już moment samobójstwa (lub „samobójstwa”) stwarzający podstawy do odłożenia badań toksykologicznych o conajmniej czterdzieści osiem godzin, co spaja podobieństwem przypadki śmierci conajmniej trzech znanych osób: Michniewicza, Leppera, i właśnie Petelickiego, a gdybyśmy dodali „samobójstwo” Szpinety, w związku z miejscem zdarzenia, to cztery. Sam fakt, że używam cudzysłowu jest pewną deklaracją poglądów. Pozostając również jedynie w sferze podejrzeń, osobiście nie wierzę, żeby wyżej opisane zgony były przypadkowe, tak jak nie wierzę, by morderstwa Politkowskiej dokonało komando Czeczeńców, a w zatrucie Litwinienki Polonem dwadzieści milionów USD zainwestował jakiś prywatny „przedsiębiorca”.

Moje szczególne wątpliwości wzbudził cykl wywiadów, jakich udzielił mediom znajomy Petelickiego, generał Czempiński, który sam doświadczył ostatnimi czasy „kłopotów”, a w których odwołał swoje pierwotne wątpliwości w tej sprawie posługując się argumentem, że Petelicki był tak sprawnym żołnierzem, że praktycznie nie można byłoby go zabić. Argument jest tak naciągany, że w ustach takiego specjalisty jakim jest Czempiński musi zastanawiać, bo oznacza tyle, że jeśli ktoś Petelickiego chciałby zabić, to nie mógł to być osiedlowy złodziej rowerów, ale fachowiec klasy równej Petelickiemu, albo ktoś, kogo Petelicki znał i komu ufał.

Czempiński o tym wie, inaczej musielibyśmy zrewidować nasze zdanie o jego kompetencjach.

Okoliczności zdarzenia też są niejasne, bo jeśli mówię żonie: ”zejdę na chwilę do garażu”, to nie ma siły, żeby po pół godzinie nie pofatygowała się sprawdzić „co ja tam tak długo robię”, jeśli nie z powodu natutralnych skłonności śledczych żon, to z powodu naturalnego niepokoju o męża.

Ale dziś nie o tym. Śmierć Petelickiego (a w pewnym szerszym kontekście „kłopoty Czempińskiego”)  mają dla mnie znaczenie z innego powodu. Po pierwsze, zastanawia mnie reakcja państwa. Wyobrażam sobie, że śmierć w wyniku postrzału byłego szefa Delta Force w USA postawiłaby na nogi pół państwa, jesli nie całe. Musimy pamiętać, że byłych szefów jednostek specjalnych nie zostawia się samopas, bo mają w głowie wiele tajemnic związanych z bezpieczeństwem państwa, choćby – choć nie tylko – znają żołnierzy tych służb i historie ich misji. Patrząc wstecz nie sposób zauważyć, że Polska ziemia stałą się miejscem szczególnie niebezpiecznym dla tych oficerów WP, którzy bądź nie uczestniczyli w szkoleniach nadzorowanych przez służby sowieckie w byłym Związku Sowieckim, bądź „przewerbowali” się na pracę dla „Zachodu”.

Nie jest moim celem ocenianie motywów oraz lojalności generała Petelickiego, niemniej nie ulega najmniejszej watpliwości, że dzięki postawie takich ludzi jak on możliwe było polskie uczestnictwo w NATO, ryzykowne (dla samego paktu) w związku z silnymi powiązaniami naszych wywiadów oraz służb dyplomatycznych z GRU i KGB. Wywiady, których udzielał w okresie poprzedzającym śmierć dawały świadectwo zatroskania sprawami bezpieczeństwa państwa, świadomości rozmontowywania jego obronności i narastających zagrożeń.

Z tego punktu widzenia postawę Petelickiego, w zakresie skutków nie intencji – bo tych nie znam – można ocenić jako podobną do postawy, którą reprezentował pułkownik Kukliński.

W sytuacji zagrożenia – a wielu polityków opozycji mówi dzisiaj o zagrożeniu suwerenności i niepodległości – konieczna jest mobilizacja szeregów i poszukiwanie sojuszników. Odrzucając moją medialną wiedzę o polskiej rzeczywistości i wykreowane medialnie podziały, komentarze na temat postaci generała Petelickiego po jego śmierci, mówią mi wiele o intencjach osób je wypowiadających.

Wszyscy, którzy generałowi stawiają dziś pomniki w związku z jego dokonaniami dla wydobycia Polski z Układu Warszawskiego wbrew przeważającej wówczas opinii „demokratycznej opozycji” (włączając „solidarnościowych ministrów spraw zagranicznych”) wysyłają ludziom o komunistycznej przeszłości, którzy na jakimś etapie życia zdecydowali się zmienić sojusze, jasny i czytelny sygnał, że ta droga była właściwa, a Polska ocenia ludzi przez pryzmat całości ich dokonań życiowych. Zgodnie z tym, co mówi nauka chrześcijańska, ale i zgodnie z tym, co łopatologicznie wbijał jemu ówczesnym do łbów Henryk Sienkiewicz, że dla (prawie) każdego jest droga powrotu do służby Polsce, a przeszłe winy można okupić ofiarną służbą dla Niepodległej. I nawet jeśli sama postać generała Petelickiego nie była kryształowo czysta (a nie wiem, czy była, czy nie, ale mam dosyć dobre wrażenie na jego temat po wysłuchaniu szeregu wywiadów), to obowiązkiem każdego męża stanu jest stawiać Go za wzór, i umacniać w przekonaniu tych, którzy przeszli drogę podobną, by trwali przy Polsce w sytuacji zagrożenia.

Każdy, kto tę rzadką postać współczesnej Polski, która była zdolna stworzyć jeden z najlepszych wojskowych oddziałów specjalnych na świecie, i osobiście uczestniczyła w misjach pod polską flagą określa dziś mianem „ubeka” (Petelicki uważał to za najgorszą obelgę wobec swojej osoby) działa w sposób oczywisty i bez żadnych wątpliwości w interesie czekisty Putina. Świadomie lub nie, ale tak własnie jest. Takie działanie jest częścią dzisiejszej propagandy państwa rosyjskiego, którego celem jest spacyfikowanie i zniechęcenie do trwania przy lojalności dla Państwa Polskiego tej szczególnie niebezpiecznej dla potencjalnego agresora grupy ludzi, którzy w razie zagrożenia byliby w stanie przewidzieć, reagować i neutralizować działania rosyjskiech służb specjalnych na terytorium Rzeczpsopolitej.

Włączanie się w ten propagandowy przekaz jest również silnym sygnałem dla NATO i USA, że Polska w coraz większym zakresie staje się czynnym elementem reaktywacji Układu Warszawskiego.

Relacje lojalnościowe pomiędzy żołnierzami służb specjalnych są szczególnie silne, bo rodziły się nie w czasie wspólnego opierania spasibrzuchów o blaty biurek, ale w czasie akcji bojowych. Uderzenie w pamięć po Petelickim to uderzenie w wojska specjalne, tak jak uderzenie w generała Błasika, a później w generała Buka, było częścią propagandowego uderzenia w morale całej armii. Śledząc źródła tych medialnych akcji odtwarzamy siatkę Kremla w Polsce.   

Rolex
O mnie Rolex

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka