Rolex Rolex
7095
BLOG

O litościwy wymiar dżizji w Europie

Rolex Rolex Polityka Obserwuj notkę 116

Oczekiwanie od głowy Kościoła Powszechnego, by brała udział w historii „tego świata” zgodnie z jego regułami sprowadza na oczekujących nieuchronne, palące uczucie zawodu.

Oczekiwanie od głowy Kościoła Powszechnego, że ostatecznie odda się intelektualnym orgiom „post-post-posternizmu” i zanurzy w lepkich nurtach odmian nowych pseudo-filozofii: „coż-to-jest-prawdyzmu”, „wszystko-jest-względyzmu”, „co-by-tu-zajaraćyzmu” i „w-końcu-chodzi-o-kasęyzmu”, by wymienić dominujące, dzięki czemu zapomni (owa głowa), że Kościół Powszechny ma swoje ziemskie oblicze i jest ufiksowany również i w ludzkiej historii, napotyka na niespodziewane gesty, a z takim mieliśmy do czynienia w czasie ostatniej Liturgii Wielkiego Czwartku.

Polacy są narodem wybitnym i w granicach owej wybitności celują w produkcji największych znawców „czegokolwiek-to-bądź”, nie wyłączając teologii, historiozofii i wszelkich nauk pokrewnych, powinowatych, a również i tych mających się nijak do tematu. Produkty, tuż po geście wykonanym przez JŚ Franciszka wobec muzułmanów w Wielki Czwartek, zapałały oburzeniem i zawezwały do krucjaty, a więc do zrobienia muzułmanom „kęsim” i do „futrowania totalnego”.

Zapomniały, że o ile ich wezwania są odbierane ze zrozumieniem w Ojczyźnie, o tyle w Europie Zachodniej są odbierane opacznie: jako wrogie, a nie przyjazne. Zwolennicy krucjat, jako reakcji na „rzeź niewiniątek” są w krajach Zachodu w zdecydowanej mniejszości, co mogliśmy wszyscy oglądać na ekranach telewizorów. Belgia, jej warstwy rządzące, dokonały aktu klasycznej bezwarunkowej kapitulacji połączonej z leżeniem na grzebiecie i posikiwaniem się, czego wyrazem był zakaz masowego, publicznego okazywania braku strachu. Zamiast tłumów Belgów okazujących brak strachu mogliśmy oglądać nie niepokojone, nieduże  wycieczki islamistów sycących oczy miejscem, gdzie dokonano udanego zgwałcenia „terytorium Szatana” i uśmiercenia jego sług, oraz grupki neo-marksistów-żałobników, którzy to neo-marksiści-żałobnicy łkali nie nad duszami ofiar, jako że w ich istnienie nie wierzą, ale nad oczywistym faktem wejścia w ostatni etap transformacji cywilizacyjnej: od Christianitas, przez ‘izmy” i neo-izmy”, do kalifatu.

Nie jest do końca prawdą, że neo-marksiści, nazywający się czasami dla kamuflażu „liberałami”, są zasmuceni nadchodzącą erą kalifatu, jako że w ich rozumieniu przyczyniają się jedynie do realizacji „obiektywnych praw rządzących historią”, a jeśli te zawierają „etap kalifatu”, jako etap niezbędny na drodze do ostatecznego wyrwania wrośniętych w europejską glebę korzeni ewangelicznych nauk, to trzeba się im podporządkować, a szkody w mieniu i materiale ludzkim traktować po marksistowsku, a więc z obojętnością.

Tuż po nadejściu ery kalifatu, tradycyjnie już zresztą, czego dowodów doświadczyliśmy aż nadto czy to w okupowanych przez sowietów Wilnie i Lwowie po 1939 roku, czy to po nadejściu „wyzwolenia” w latach 1944 i 1945, liberałowie przeflancują się na nomenklaturę niższego szczebla i funkcjonariuszy ich zdawałoby się zagorzałego wroga, tym razem kalifa w miejsce komisarza ludowego, zapiekle realizując akcję eksterminacji „kochających-inaczy” i „nieobyczajnych” w pierwszej kolejności, na podstawie akt zgromadzonych w urzędach stanu cywilnego (co będzie traktowane w kalifacie jako dowód i przyznanie się do winy).

Z katalogu ostatnich wydarzeń zapamiętam zabawne starcie pomiędzy nacjonalistycznie nastawioną, absolutną mniejszością, a pozostającą w większości nomenklaturą neo-marksistowską na jednym z głównych brukselskich placów. Otóż mniejszość rozwinęła obraźliwy (dla terrorystów) w treści baner, na co zareagował funkcjonariusz międzynarodówki krzycząc regulaminowo „no pasaran!” i usiłując dokonać czynnej napaści na ów baner. Po czym dostał (ponownie regulaminowo) w przysłowiową „glacę” (i to nie z „plaskacza”) a następnie zaległ zastygając w chwilowym bezruchu z tą fantastyczną miną istoty, która dostrzegła bolesny rozziew pomiędzy wyznawaną teorią a praktyką.

Ale to było jedynie zabawne, ale nie prorocze, jako że nadejścia kalifatu w Europie Zachodniej nikt nie jest w stanie powstrzymać*. Nacjonalistycznych ksenofobów i kiboli jest zbyt niewielu, choć ci akurat mogliby spróbować, a poza tym (do diaska!) dlaczego mieliby dać sobie odpiłować głowę, urwać nogę a nawet rozerwać na strzępy w obronie (uwaga: uproszczenie, choć wcale nie aż tak daleko idące) prawa neo-marksistów do kontynuowania powszechnej poruty i zbydlęcenia? Czyż nie jawi się jako rzecz oczywista i sprawiedliwa, by  owi neo-marksiści i zwiedzeni ich syrenimi pieniami idioci i idiotki, zwący się dla zamulenia obrazu liberałami, zakosztowali rehabilitacji i pobrali lekcję realizmu politycznego z rąk administracji kalifa? Czyż nie byłoby fascynujące zobaczyć, ilu to męczenników i męczennic przyniesie opór wobec praw szariatu krępujących rozwiązłość seksualną? Ilu to polegnie w obronie burdeli i kin dla „dorosłych”? Ile pomników wzniesiemy rozstrzelanym obrońcom prawa do rozwodów, a ile tablic poświęcimy (hmmm...) niezłomnym anty-religijnym bluźniercom? Czy powstanie partyzantka racjonalistyczna?

Nie, nie powstanie.

A na dodatek szykująca się do imperialnego ciosu wymierzonego w Rosję Ameryka wcale nie potrzebuje (a wręcz nie chce) skrajnie niegodnego zaufania sojusznika na froncie wschodnim. Kalifat jest Ameryki największym sprzymierzeńcem, bo kalifat dostarcza fanatycznych żołnierzy, których sama Ameryka też nie ma w nadmiarze, chyba że rozważamy fanatyczność drona. Europa może dostarczyć co najwyżej fanatycznych dezerterów. A rządy europejskie zawiodą w decydującym momencie ulegając i układając się z Moskwą, tak jak to usiłowały zrobić w pierwszej dekadzie XXI wieku. Kalifat, posiłkując się skarbcami i zasobami islamskich satrapii Arabii, nacjonalizmem islamskim ludów turkmeńskich, z przyzwoleniem Syjonistów, może dać Ameryce wszystko, czego jej brakuje, a przede wszystkim może dać jej szansę zrealizowania celów geostrategicznych przy jednoczesnym unikaniu zbyt daleko idącego angażowania ludzi i sprzętu. Z sunnickim kalifatem Amerykanie dogadywali się zawsze dobrze. Sunnicki kalifat jest przewidywalny, na podbitych obszarach zapewnia stabilność, a przy tym nie ma aspiracji zniszczenia Izraela, a już tym bardziej Ameryki z przyległościami (Australia, Nowa Zelandia, Kanada, Wielka Brytania i pomniejsze).

Równie dobrym jak kalifat rozwiązaniem jest stan chaosu, tam gdzie kalifat jest zbyt słaby, by przejąć administrację. Pamiętajmy: utrzymanie administracji „naszych sukinsynów” kosztuje majątek, doprowadzenie do trwającej dekadami wzajemnej rzezi plemion parę milionów dolarów na piły, kosy, kije bejsbolowe, noże. No i media utrzymujące stan wrogości (patrz: polityka polskojęzycznych mediów niemieckich w Polsce, na szczęście nieskuteczna).  

To dlatego wzmacnia się Ukrainę, dlatego również doszło do przeorientowania na szczytach władzy „pasa desantowego” pomiędzy Bałtykiem i Morzem Czarnym. Cała reszta, włączając w to przedruki zawodzenia „zeitungów” w zarejestrowanych w Polsce mediach, to golenie kota. Darcia mordy dużo, a wełenki mało.

Realnym pytaniem Polaków (choć nie tylko Polaków) jest pytanie o to, czy uda się tak lawirować, by uniknąć wplątania się w wojny Imperiów. Na razie udało się dosyć skutecznie uniknąć włączenia do obszaru pacyfikacji w drodze islamizacji. Teraz trzeba sobie łamać głowę, jak nie stać się państwem frontowym zachowując pozory proamerykańskiego kursu. Cieszy, że dwaj liderzy regionu sondują elastyczne rozwiązania korzystając z zamieszania spowodowanego działaniami korpusu karno-ekspedycyjnego w Europie Zachodniej.

A JŚ Franciszek? Od niego wszak zaczęliśmy. Głowa Kościoła Katolickiego zna nauki św. Augustyna i rozumie swoje obowiązki również wobec Civitas Mundi. Te obowiązki nakładają na JŚ Franciszka konieczność podjęcia próby ułożenia przyszłych wzajemnych relacji Kościoła i kalifa w kalifacie Francji, Belgii, Niderlandów... Jest oczywiste, że nie będą dla Kościoła uprzywilejowane, ale historia pokazuje, że uczniowie Chrystusa mogą liczyć na przetrwanie w państwie kalifa. O ile będą płacić daninę i wycofają się do katakumb. O ile unikną konsekwencji prowokacji i donosów „liberalnych Bolków” przeflancowanych na „oczy i uszy” kalifa. Paryż wart był mszy. Już nie jest, ale Rzym wart tego pochylenia się nad stopami „uchodźców”. A już tym bardziej, że i oni mają szansę się nawrócić. W końcu „bramy piekielne go nie przemogą”.  Jeden z publicystów napisał gdzieś (mignęło mi, przepraszam publicystę), że Kościół nie przetrwa ponownego upadku Europy. Drogi publicysto, Europa od lat nie wypełnia żadnej ze swoich funkcji w drodze realizacji ewangelicznego planu, a raczej się mu opiera, więc dlaczego miałaby przetrwać i jaki to ma związek z Kościołem i jego misją? Chrześcijaństwo zaczęło się od dwunastu na Bliskim Wschodzie i może przetrwać w liczbie pięciu w Afryce czy w rzymskich katakumbach. Mamy doświadczenie, wszystko już było. Paryż ciągle dla niektórych być może byłby wart mszy, ale czyż msza nie jest warta Paryża?

* jeśliby komuś zależało (ale nie zależy, więc rozważanie czysto hipotetyczne), problem islamskiego radykalizmu w Europie można rozwiązać dzisiaj bez jednego wystrzału.

Należałoby jedynie:

1. Zająć aktywa wszystkich obywateli i władców państw Zatoki Perskiej, wejść na hipoteki ich nieruchomości, a wszystkich krewnych studiujących w Europie uznać za zakładników (głową).

2. Wprowadzić wymóg dwuletniej służby wojskowej dla wszystkich muzułmańskich emigrantów do piątego pokolenia licząc od pierwszego naturalizowanego.

3. Nadać szerokie uprawnienia głowom państw w zakresie odbierania obywatelstwa i skazywania na banicję (dotyczyłoby to nie jedynie islamskich, ale wszystkich obywateli).

4. Stosować zasadę wzajemności w zakresie finansowania miejsc kultu. Jedna sunnicka świątynia w Europie, jeden chrześcijański kościół w kraju fundatora.

5. Przywrócić karę więzienia dla propagujących wywrotowe ideologie, ale przede wszystkim uaktualnić listę tych ideologii.

4. Przywrócić karę śmierci.

5. Zająć Jerozolimę (pisząc „bez wystrzału” miałem na myśli Europę)

 

   

 

 

Rolex
O mnie Rolex

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka